Roman Maciuszkiewicz „Miejsca”

wystawa: 24.02-15.04.2018

Od blisko czterdziestu lat maluję obrazy, które, w gruncie rzeczy, są nieustanną wędrówką po miejscach nierealnych. Powołując je do życia za pomocą malarskiego instrumentarium, odkrywam w sobie świat (światy?) warte, w moim przekonaniu, pokazania. Jest to dość ryzykowne przedsięwzięcie, z pogranicza megalomanii i być może nadmiernej wiary w irracjonalne sensy. Dotyczą one przede wszystkim sztuki, ale także i życia. Ponieważ sztuka jest jedyną i ostatnią rzeczą, w którą nie tracę wiary, w przeciwieństwie do wielu innych aspektów egzystencji, przeto warto się nad nią zatrzymać, pochylić i spróbować – po raz kolejny zresztą – nazwać, zwerbalizować i umieścić w jakiejś oswojonej przestrzeni obrazy, które materializują farba i pędzle. Od jakiegoś czasu realizuję cykle zatytułowane Przystań, Tam… i Miasto różne, gdyż są one dla mnie swojego rodzaju kwintesencją miejsc zatrzymanych, miejsc osobnych, miejsc znanych, choć jednak całkowicie wykreowanych. Kiedy zastanawiałem się nad tytułem tej wystawy, pierwszym, jaki przyszedł mi do głowy, był właśnie Miejsca. Myślę, że bez zbędnych słów może być podsumowaniem tej wędrówki zarówno po bliżej niezdefiniowanym „tam”, po enigmatycznym mieście, jak i po – lub do – równie enigmatycznych przystaniach. Ten świat ma jedną, jak sądzę, istotną cechę: zatrzymanie, zawieszenie, które pozwalają na jego rozpoznanie w kategoriach czasu, o jakim pisał Bruno Schulz w Sanatorium pod klepsydrą: „Spóźniamy się tu z czasem o pewien interwał, którego wielkości niepodobna określić”. Te wszystkie pokazane miejsca, niektóre w kilku wariantach, niektóre w malarskim uproszczeniu, niektóre tylko zasugerowane, są zaledwie śladem i odpryskiem tej specyficznej podróży „wewnętrznej”, która materializuje się w określony, malarski sposób. One nie są ilustracją żadnego konkretu; one są próbą oddania pewnego stanu ducha, rodzajem pewnej sfery, może nawet ogólnej duchowości, dla których dość łatwo znaleźć określenia, przymiotniki, które mają pozory realności, ale których istota wymyka się jednoznacznym definicjom. To teren zarezerwowany dla wszelkiej maści duchowych szperaczy, poszukiwaczy artefaktów, teren mylących tropów, niejasnych określeń, wątłych pewników i duchowych pułapek. Jeśli, Szanowny Widzu, zechcesz poddać się temu klimatowi niedopowiedzenia, te obrazy staną się cząstką Twojego świata w tym, lub podobnym stopniu, w jakim stały się moim. I to w zupełności wystarczy.

Roman Maciuszkiewicz

on 25 lutego • by

Comments are closed.